A dziś bardzo audioblogowo i spontanicznie: parę okołomuzycznych przemyśleń i przede wszystkim degustacja najlepszego piwa, jakie zdarzyło mi się próbować.
Nie zawsze jest czas i są chęci, by stworzyć coś ambitnego. A regularności przestrzegać trzeba - nawet nie dla słuchaczy, a dla samego siebie, by z rytmu nagrywania nie wypaść. Wtedy warto zabrać ze sobą do schronu jakąś Barnabę i nagrywajkę.
Nie ma tu wiele o penisach. No, troszkę jest. Więcej jest mojej rozmówczyni. W sumie nie jest to wywiad, nie ma konkretnego tematu, tylko takie luźne nagranie fragmentu rozmowy. A tak w ogóle to spać mi się chce.
Cześć! Po serii ciut dłuższych odcinków, które wymagały nieco więcej mojej pracy czas na coś krótkiego i bez montowania. Chwila rozmowy uwięzionej w nagrywajce.
Ponad 90 minut nagrania zredukowane do 40 minutowego odcinka. Dobre kilka godzin spędzonych nad montażem. Efekt? Fajerwerków dźwiękowych nie ma. Jest za to w miarę zgrabny wywiadzik z ciekawymi bądź co bądź ludźmi.
Na specjalne życzenie Korasa obiecany odcinek z Martinem. No, wygląda on troszkę inaczej niż to planowałem, ale w końcu Lechowicza jest tak pełno w całym internecie, że na jego niedostatek ciężko narzekać.
Nie bardzo wiedząc jakim sposobem, wpędziłem się w mini-serię odcinków z których każdy kolejny ściśle wiąże się z poprzednim. Może od strony słuchacza nie jest to aż tak widoczne, ale to już drugi odcinek z tej serii. Jego część została przyspieszona specjalnie dla Maćka, który słucha podcastów w zwiększonym tempie.
Ojej, jak opisać ten odcinek? Ot, to po prostu krótkie nagranie okołokulinarne na kilka głosów. Bez konkretnego tematu, bez mądrych, poważnych rzeczy. Ale kto powiedział, że podcasty muszą rozwijać?
Jest! W końcu odcinek wanienny! A może już kiedyś nagrywałem coś z wanny? Nie pamiętam. W każdym razie usłyszycie o tym, jak można dowiedzieć się jak wygląda chłopak, a potem zadzwonił do mnie dobrze wam znany ktoś.
Audioblogowo, bez przemyślanego i starannego montażu, za to z nagraniem z głębi szuflady i z konkursem. No dobra, nie jest to konkurs, tylko zwykłe przekupstwo. A nawet nie przekupstwo, bo sam nic na tym nie zyskam.
Dawno, dawno temu Andrzej Famielec wymyślił, żeby wziąć wszystkich podcasterów Żywcem. No, wziął tylko mnie. I na innych warunkach, niż początkowo zamierzał. Ale i tak było fajnie. Kilka momentów udało się nawet zarejestrować mikrofonem.
Zdarzają się czasem takie odcinki, w których nie ma tematu. Ani wartościowej treści. I w ogóle człowiek zastanawia się czy warto je publikować. Wstydu sobie tylko narobi i narazi się na złośliwości... Ale z drugiej strony...kogo to obchodzi.
Poganami czasem nazywa się ludzi, którzy wieżą w coś innego niż Nasza Jedynie Słuszna Wiara. Ale zazwyczaj nazywani są tak ludzie w sukienkach z pokrzyw, którzy tysiąc lat temu skakali przez ognisko. Postanowiłem sprawdzić, czy tacy ludzie istnieją po dziś dzień. No, nie do końca mi się to udało, ale... posłuchajcie.
Chwila konsternacji... Czy sprawdzać jak się czyta te wszystkie japońskie imiona? Nieee, szkoda czasu. Zresztą i tak ładnych parę chwil zajęło mi opracowanie i nagranie historii jak powstała Toyota. Dziś więc odcinek tematyczny, z tej samej serii co nagranie o Guggenheimach.
Wokół jest wiele dziwnych ludzi. Jedni mają trzy ręce, inni nie potrafią wymówić 'r', a jeszcze inni wierzą w niewidzialnego gościa, który steruje ich życiem. Piotrek tak ma. No i nawet był chętny opowiedzieć mi jak do tego doszło.
Dzisiejszy odcinek został wyprodukowany bez użycia jakichkolwiek filtrów/odszumiaczy/kompresorów specjalnie dla Andrzeja Famielca, któremu w uszach dzwoni.
Przeszukując szufladę ze starymi nagraniami trafiłem na coś, czego się nie spodziewałem. Dziś macie okazję posłuchać czegoś, co miało być pierwszą audycją prowadzoną przeze mnie w okołopodcastowym radiu internetowym. Jakość techniczna jest taka sobie, jakości merytorycznej nie jestem pewien, bo nie miałem okazji się wsłuchać dokładniej w to stare nagranie. A do tego we wstępie marudzę. Taa, to chyba dobra reklama tego odcinka...
To zdecydowanie nie jest odcinek dla wszystkich. Odbiega on dość mocno od tego, co zwykłem publikować w tym podcaście. Dziś kawałek historii przeze mnie opowiedzianej. Może kogoś to zainteresuje.
Chciałbym zauważyć, że heroicznym wysiłkiem zdążyłem z publikacją tego odcinka w środę. Mimo, że jestem krztynę pijany, zmontowałem całość. No, może na trzeźwo zrobiłbym to lepiej, ale...
A o czym mowa? Ano, o montażu. Że lepiej coś montować niż nie montować, że efekty tego są fajne i gdy tylko ma się pomysł, nie jest to taka trudna sprawa.
Druga część opowieści Karola o jego wakacyjnej wyprawie w następnym odcinku, a tymczasem wychodzę na przeciw żalom, że w ostatnim okresie niewiele było spontanicznego podcastowania audioblogowego. Jest więc spontanicznie, audioblogowo i bez cięcia. O.